1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak niedrobnokomórkowy płuc,przerzuty,co dalej? |
magduszek
Odpowiedzi: 63
Wyświetleń: 18718
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2017-11-13, 16:02 Temat: Rak niedrobnokomórkowy płuc,przerzuty,co dalej? |
Dziękuję _Kasiu*
Opieka ludzi z hospicjum domowego jest nieoceniona. Do nas lekarz przyszedł bardzo szybko po zgłoszeniu i muszę przyznać że nie tylko zajął się tatusiem ale także poświęcił trochę czasu dla mojej mamusi. Wyjaśnił bardzo wiele - nie jak to w przypadku lekarzy ze szpitala że trzeba wyciągać informacje. Mam nadzieję że u Ciebie też lekarz szybko się pojawi. |
Temat: Rak niedrobnokomórkowy płuc,przerzuty,co dalej? |
magduszek
Odpowiedzi: 63
Wyświetleń: 18718
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2017-11-13, 13:07 Temat: Rak niedrobnokomórkowy płuc,przerzuty,co dalej? |
Bardzo mi przykro _Kasiu* . Mój tatuś też się zmaga z tą straszną chorobą. Dwa lata temu lekarze postawili diagnozę gruczolak prawego płuca w st. III B. Smutek, żal i łzy - później czekanie na wyniki genetyczne. Lekarz miał jednak bardzo dobre wiadomości wykryto mutację aktywującą i można było zastosować leczenie afanitybem ( Gefitryb).Po wprowadzeniu tego leku bardzo szybko stan tatusia zaczął się poprawiać. Tatuś przyjął XIV kursy to dało mu ponad rok normalnego życia. Funkcjonował normalnie, nawet rowerem jeździł na swoja działeczkę. Miał też gorsze dni, wysypkę na całym torsie i plecach i na przemian biegunki z zaparciami i ropiejące zmiany na placach u stóp. Zawsze jak jeździliśmy na badania i po tabletki do szpitala to tatuś był szczęśliwy że ma chemię w tabletkach. Wiem że bardzo cierpiał jak patrzył na postępy choroby u ludzi z którymi zaczynał leczenie. Między pacjentami wiązała się więź, wymieniali się nr telefonów, dzwonili do siebie wymieniali doświadczeniami a przedłużające się milczenie któregoś z kolegów zawsze było dla tatusia smutne. W czasie przyjmowania tego leku tatuś był stale badany. Początki były bardzo dobre guz zmniejszał się później przyszła stabilizacja, a później lekarze zdecydowali na przejście na chemię dożylną. Przyjął tylko 3 rzuty ponieważ stan jego zdrowia nie pozwolił na dalsze leczenie. Tatę wypisano z zaleceniem opieki paliatywnej. Od sierpnia tatuś jest pod opieką hospicjum. Jego stan pogarsza się bardzo szybko. Wystąpił niedowład ręki i teraz wiem, że co to oznaczało...Tatuś już był we wszystkich szpitalach w okolicy - w końcu trafił ponownie do szpitala w którym brał chemię. U tatusia pojawiały się ataki padaczki, guz naciekał więc często miał ściągany płyn ogólny stan tatusia bardzo zły. Lekarze ładnie się nim zajęli zrobili dużo badań nawet TK. Wyniki jednak nas załamały 3 mety w mózgu. Skierowanie na radioterapię. Baliśmy się tatusia oddać bo każdy lekarz miał inne zdanie, a on był taki słaby. To była trudna decyzja - ale to zrobiliśmy. Myśli różne się kłębią w głowie i wiem że cokolwiek nie zrobię to pewnie już do końca życia pozostaną wątpliwości czy dobrze postąpiliśmy. Tatuś na radiologi odżył - stał się bardziej samodzielny, nawet odzyskał swój mocny głos. Miał 5 naświetlań. Prze 6 dni czuł się bardzo dobrze. Dopiero 7 dnia osłabł, stracił apetyt, zaczyna przysypiać podczas rozmów, zrobił się bardzo słaby. Wiem że rak go/ nas pokonał i wiecie co ja to widzę jak co dziennie zabiera mi go więcej. Najgorsza jest ta bezsilność i obojętność ludzi. Jeżdżąc z tatusiem po szpitalach spotykałam się z różnymi ludźmi. Jedna Pani dr stwierdziła że taty nie przyjmie bo nic już mu nie pomoże. Karetka przewiozła go do innego szpitala - gdzie ściągnęli mu 2 litry płynu bo guz naciekowy. Ale na swojej drodze też spotkaliśmy prawdziwe anioły, lekarze i pielęgniarki, którzy próbują ulżyć. Dziękuję wszystkim którzy niosą pomoc mimo braku nadziei. Dzięki temu forum łatwiej mi przez to przechodzić. Znalazłam tu wiele pomocnych informacji. Wiem że tatuś bardzo cierpi, choć nigdy się nie żali, jak trzymam go za rękę to niemal czuję to uderzenia bólu jedyne co go niepokoi to fakt że traci swoją godność. Wszystkie fizjologiczne potrzeby wymagają wsparcia i chociaż tatuś ma tą pomoc to czuję jego zażenowanie. Zawsze robi mi się wtedy ciężko. Piszę bardzo chaotycznie ale chaotyczne są też moje uczucia. Czasem chciałabym żeby to już się stało bo nie radzę sobie z bezsilnością na to cierpienie które obserwuję a z drugiej strony każdy dzień razem jest takim szczęściem. Miałam nadzieję na wspólne święta ale wiem że tak nie będzie. Lekarz nic nie mówią ale wiem że to już blisko... wszystkim wspierającym życzę dużo siły żeby trwać przy osobach chorych, a wszystkim chorym życzę posiadania takich bliskich.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2017-11-13, 14:00 ]
Nie wiem czy masz ochotę opisywać Waszą historię? to wtedy będzie założony dla Ciebie osobny watek. Zgodnie z Regulaminem forum nie można mieszać historii choroby, każda ma swój "własny" watek i proszę nie opisywać Waszych przeżyć w wątku koleżanki bo to myli osoby czytające i można udzielić złej rady. Proszę zatem się określić czy to jednorazowy wpis czy chcesz swój wątek. Pozdrawiam
|
|
|