1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: jak sobie poradzic z faktem ze bliska osoba odchodzi |
egoiści
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 22525
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-10-19, 19:55 Temat: jak sobie poradzic z faktem ze bliska osoba odchodzi |
Nie ma na to żadnej dobrej rady. Nie ma.
Niektórzy czują się 'lepiej', gdy ich bliscy odchodzą powoli i z czasem gasną. Dla innych jest to nie do zniesienia. Mój Tatuś właśnie tak gasł, nie tak długo, bo tylko 3 miesiące. Nie wiem, czy gdyby odszedł szybciej to byłoby mi łatwiej. Dzięki temu, że powoli wycofywał się z życia.. przeżyłam mały proces jego odejścia zanim jeszcze odszedł ode mnie na zawsze.
Minął miesiąc a ja czuję się gorzej. MARZĘ by ujrzeć Tatę, tutaj w domu, nawet w beznadziejnym stanie, ale wtedy mówię sobie, że jestem egoistką i idiotką, i myślę o Tacie- że tego nie chciał. To mi bardzo pomaga, bo mój Tata naprawdę nie chciał takiego życia z chorobą.
Świadomość, że Tata nie cierpi, nic go nie boli jest dla mnie bezcenna.
W czasie choroby prawie w ogóle nie płakałam, nie przeżywałam. Do ostatniego dnia myślałam o Nim, aby było mu wygodnie, co zjadł, co może zjeść, czy wziął lekarstwa, czy jest mu wygodnie, czy się nie nudzi, nie męczy, co mogę dla niego zrobić, kiedy mogę z nim być. Do ostatniej chwili liczyłam na cud, może z wyjątkiem ostatniego dnia, kiedy widziałam, że gaśnie na dobre. Gdybym poszła do Taty i płakała to czułabym się koszmarnie wiedząc, że on to dziwi. Skoro on nie miał siły, to chciałam być jego siłą, oczami na świat, wszystkim.
Aktywność na forum jest dla mnie niezbędna. Czuję, że tutaj każdy wie o czym ja mówię i co czuję. JEstem o tym przekonana. Wśród znajomych, którzy nie mają podobnego doświadczenia, na pewno tego nie znajdziesz, a jest to bardzo potrzebne.
balagan, mam wrażenie, że moi znajomi myślą podobnie. Skoro minęło już trochę czasu, to pewnie jest w porządku. Wtedy gubią swoją wrażliwość i wyrozumiałość... |
Temat: Żałoba |
egoiści
Odpowiedzi: 654
Wyświetleń: 172675
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-10-09, 20:13 Temat: Żałoba |
Właśnie siedzę w pokoju Taty. Tyle tutaj rzeczy, wygląda jakby ktoś wyszedł na chwilkę.. Widzę kartki zapisane jego pismem... Oczami wyobraźni widzę tutaj samego Tatę.
Jego śmierć nie wydaje mi się ani trochę bardziej prawdziwa. Czekam na niego, na mojego Tatę. |
Temat: Wydzielony z tematu "Umieranie...": MisInka |
egoiści
Odpowiedzi: 12
Wyświetleń: 6508
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-09-20, 11:52 Temat: Wydzielony z tematu "Umieranie...": MisInka |
MisInka, dobrze, że Mama jest uparta i serdecznie gratuluję Jej tych 30 metrów z wnuczkiem!!
Mojego Tatę nikt nie widział w chorobie, kiedy schudł, chodził z trudem. Tata nie chciał żadnej litości, bo niestety tak często reagują ludzie. Litość albo niezdrowa ciekawość. Wszyscy sąsiedzi się oglądali, kiedy przywieziono go ze szpitala, odwożono lub wychodził gdzieś z nami. Oglądali się na jego chude ciałko, nóżki, na trud chodzenia.
Nie chciał, by ktokolwiek go odwiedzał, sam też nie chciał zajrzeć do pracy, znajomych.
Wobec nas, rodziny, początkowo miał pewne.. a to się wstydził, a to że pojawiło się "nowe upokorzenie", ale na szczęście szybko pozbył się swoich obaw.
Naszym chorym bliskim potrzeba miłości, bo to ma w sobie wszystko- opiekuńczość, zainteresowanie, ciepło, bezinteresowność, wszystko! |
Temat: Wydzielony z tematu "Umieranie...": MisInka |
egoiści
Odpowiedzi: 12
Wyświetleń: 6508
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-09-18, 16:21 Temat: Wydzielony z tematu "Umieranie...": MisInka |
MisInko - Anulinka12 ma świętą rację! To cudownie, że Twoja Mama ma dobry humor i nie poddaje się. Cokolwiek miałoby się stać. Jej smutek, zły humor mógłby być boleśniejszy niż choroba.
Mój Tata też chciał pójść do domu. Kiedy się go odwiedzało, to robił nieco smutną minę i mówił "I wonna go home..". Niestety nie zdążyliśmy go wziąć, bo nie było takiej możliwości.
Dużo siły! |
Temat: Żałoba |
egoiści
Odpowiedzi: 654
Wyświetleń: 172675
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-12, 09:37 Temat: Żałoba |
Mój Kochany Tatuś zmarł wczoraj wieczorem. Godzinę po tym jak od niego wyszłam. Okropnie bałam się stamtąd wychodzić (wczoraj został przeniesiony na oddział paliatywny), ale sama pani doktor przyszła i powiedziała, że jeszcze chwilę mogę pobyć, ale są też inni pacjenci i trzeba dać im spać.
Tatuś odszedł spokojnie i cicho- we śnie. Podobno rozmawiał chwilę z personelem, powiedział, że jest zmęczony i niedługo potem zasnął i zmarł.
Pisząc to łzy lecą mi ciurkiem po policzkach.
Kiedy wróciłam wczoraj, to otworzyłam wątek o symptomach nadchodzącej śmierci i przeglądając go dostaliśmy telefon, że Tatuś nie żyje.
W nocy nie mogłam spać, za każdym razem, przy zamknięciu powiek, widziałam mojego Tatusia.
Chociaż serce mi pęka, to czuję trochę ulgi. Tata miał raka prostaty z przerzutami do płuc i wątroby, ale nic go nie bolało. Cieszę się, że nie cierpiał, że nie musiał dostawać morfiny.
Co chwilę nachodzi mnie taka cisza i pustka, i zaraz ściska mnie coś w środku i nie potrafię nie płakać.
Mam tylko 18 lat, za miesiąc skończę 19. Czuję się o wiele za młoda chociaż wiem, ze żaden moment życia nie byłby dobry na śmierć Taty. Mam świadomość, że Tata odszedł w dobrym momencie swojego życia. Nie miał żadnych kłopotów, niepewności, zmartwień.
Nie do końca dociera do mnie to, że Taty nie ma. Chyba się cieszę, że nie było mnie przy ostatnim wdechu. Chcę zapamiętać Tatę żywego, świadomego. Teraz ciągle widzę go z okresu choroby, a tak byłoby jeszcze gorzej, bo widziałabym Tatę, który nie żyje.
Od momentu wykrycia choroby minęły 3-3,5 miesiąca. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, ale tak naprawdę od około tygodnia było gorzej. Tata trafił do szpitala na oddział nefrologii. Wczoraj go wypisali, ponieważ wykorzystali wszytskie możliwości leczenia.
Nie mogę uwierzyć, przyjąć do wiadomości, że go nie ma.
Zanim wyszłam to ucałowałam go parę razy, pomówił jeszcze trochę do mnie, ale czułam, że jest trochę nieobecny, że jest inny. Powiedziałam dobranoc i godzinę później Tata zasnął na zawsze.
Moje serce pęka na nowo z każdą chwilą myśli o moim Tatusiu, który, jestem pewna, wiedział, jak bardzo go kochamy. Brakuje mi go bardzo. |
|
|