1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
cadevra
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 31675
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-12-10, 22:47 Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
Przykro mi bardzo, współczuję. Żyć trzeba "jakoś". Chyba długo będzie "jakoś"... |
Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
cadevra
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 31675
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-11-28, 08:10 Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
Ciężko czyta mi się Twoje posty, dla mnie też wszystko jest świeże, wszystko wraca... - od diagnozy w naszym przypadku minęło dokładnie 86 dni, a wcześniej Mama była zdrowa, nic się jej nie działo. Ta choroba jest takim sku**synem...
Hannas, w szpitalu domagaj się środków przeciwbólowych na żądanie Mamy - tak miałaś chyba w poprzednim szpitalu, i tak masz do tego prawo teraz. Pacjent ma prawo chorować bez niepotrzebnego bólu. Teraz zauważyłam, że jesteś z Warszawy - pewnie szpital jakiś duży, masowy? Niestety niektóre szpitale są takie bezosobowe...
Na owrzodzenia w jamie ustnej my stosowaliśmy aftin, niby jest na pleśniawki, ale dawał radę przy nadżerkach jakie się Mamie robiły w ustach - spróbuj podpytać lekarza (jeśli się uda) czy w Waszym przypadku też pomoże.
A jak temat hospicjum? Coś już Ci się udało załatwić?
Jeju, dziewczyno trzymaj się dzielnie! Miej siłę! Musisz! |
Temat: Ostatnie dni |
cadevra
Odpowiedzi: 26
Wyświetleń: 15757
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2013-11-25, 00:15 Temat: Ostatnie dni |
Trzymaj się. Teraz już Go nic nie boli, nie męczy się. |
Temat: Rokowania taty |
cadevra
Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 5872
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-11-19, 14:00 Temat: Rokowania taty |
Wracaj, bo cokolwiek by to nie było Tata na pewno będzie teraz potrzebował przede wszystkim opieki, a po drugie bliskich przy sobie. Nie jestem lekarzem, nie wiem jakie są rokowania, ale mogę z całą pewnością powiedzieć, że wiem co w takiej chorobie jest najważniejsze - świadomość, że nie jest się samym, zdanym tylko na siebie...
Więc wracaj jak tylko możesz. |
Temat: Przerzuty w wątrobie, płucach i kręgosłupie. |
cadevra
Odpowiedzi: 27
Wyświetleń: 16327
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2013-11-19, 13:52 Temat: Przerzuty w wątrobie, płucach i kręgosłupie. |
atorodek - włos mi się jeży na głowie jak czytam o Twoich przebojach z naszą służbą zdrowia, ale wiem - nie tak dawno sama musiałam urządzać sceny w przychodni u lekarz rodzinnego, żeby łaskawie raczył mnie przyjąć. Ale odkryłam też pewien sekret - czasem właśnie najlepiej wejść, za przeproszeniem, z mordą, z pyskiem na rejestratorkę - wtedy przynajmniej ktoś na Ciebie zwróci uwagę. Atrakcje z przychodnią zaowocowały skargą na pewnego pana "doktora", który nie chciał wypisać mojej Mamie Clexane (heparyny) przy stwierdzonej przez dwóch lekarzy, w tym onkologa, zatorowości płucnej! A już szczególnie doprowadzają mnie do pasji "lekarze" pytający "po co?". Najlepiej postawić krzyżyk i już. Tego typu sytuacji doświadczyłam, gdy do mojej Mamy nie chciało przyjechać pogotowie, bo przez telefon powiedziałam, że pacjentka po chemioterapii... to dla nich już chyba, sorry za określenie, chodzący trup!
atrodek - zastanów się nad jedną rzeczą - jakie ma teraz znaczenie czy Twoja Mama wie w jakim jest stanie? Czy nie ważniejsze jest teraz, żeby miała "spokój" nie tylko fizyczny, od bólu i dolegliwości, ale i psychiczny? Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie wiedza o stanie Mamy była ogromnym ciężarem. Od diagnozy, od początku sierpnia, aż do samego końca (do października) nie mogłam spać, nie mogłam jeść, to ja nie miałam siły walczyć. Moja Mama trochę jeszcze miała, trochę jeszcze chciała. Gdyby wiedziała wszystko... To by było dla niej za wiele! Ja również nie powiedziałam Mamie wszystkiego, Mama wiedziała trochę - tyle, żeby się spiąć w sobie i walczyć. Chociaż dla mnie od początku było jasne, że to nierówna walka. A z Mamą możesz się pożegnać i tak. Ja mojej mówiłam, praktycznie cały czas, jak ją kocham, że ma się o nic nie martwić. Pokazywałam jej, że potrafię np. prasować, myć okna i przy każdej takiej pierdółce dodawałam: "umiem, bo mnie nauczyłaś", albo "powiedz mi jak mam to zrobić, żebym wiedziała".
Aha i postaw się w jej sytuacji - czy Ty byś chciała wiedzieć? Bo ja nie... |
Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
cadevra
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 31675
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-11-10, 00:15 Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
hannas4 - moja Mama dzielnie trzymała się tylko do mojego wesela. Dokładnie miesiąc od czasu, gdy usłyszała diagnozę... Wesele mieliśmy 14 września, a od 15-tego zaczął się prawdziwy dramat. Choroba uderzyła w nas ze zdwojoną siłą... ale jestem szczęśliwa, że ją miałam na swoim ślubie, na weselu. Chciałam odwołać wszystko jak dowiedziałam się o chorobie, ale moja Mama, Mamusia tupnęła nogą i powiedziała, że wesele ma być tak jak zaplanowano, i że nikt z rodziny ma nic nie wiedzieć. Ma być normalnie!
Nie jestem specjalistą, ani znawcą tematu, bo przez niecałe trzy miesiące niewiele zdążyłam przeczytać, niewiele się dowiedziałam nt. wroga. Ale wydaje mi się, że jest Wam koniecznie potrzebna pomoc hospicjum domowego. Teraz nie ma co czekać na miejsce w szpitalu, bo najważniejsze jest żeby pomóc Mamie w cierpieniu, w bólu. W moim mieście odbywa się to tak, że rejestruje się chorego - wystarczy skierowanie od lekarza rodzinnego, przyjeżdża pielęgniarka i zakłada motylka, przyjeżdża lekarz i dobiera dawkowanie. Mamę zdążyliśmy zarejestrować dobę przed...Późno, ale i to było pomocne. Mama miała motylka, lekarka powiedziała co ile można dawać Poltram. Więc nawet w ostatnich chwilach mogłam Mamie ulżyć w cierpieniu. I wiem, że nie bolało. Przynajmniej tyle... |
Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
cadevra
Odpowiedzi: 45
Wyświetleń: 31675
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-11-09, 12:00 Temat: rak płuc z przerzutami do wątroby i kręgosłupa |
hannas4, witaj. Niecałe dwa tygodnie temu pożegnałam moją Mamę. Podobną diagnozę do Waszej usłyszeliśmy początkiem sierpnia - różnica była taka, że my zdążyliśmy zrobić prawie pełną diagnostykę i podane Mama miała 2 wlewy chemioterapii. Czy to Mamie pomogło? Nie wiem. Czy wydłużyło jej życie? Też nie wiem. Wiem na pewno, że i badania, i chemioterapia mocno ją osłabiły, wręcz wycieńczyły. Po tym drugim wlewie Mama spała po 20 godzin na dobę i nic nie jadła. Także na pewno leczenie nie poprawiło jej komfortu życia... Później zaczął się ból i morfina, i zmiana "charakteru". Ale do czego zmierzam? Moja Mama do samego końca nie wiedziała dokładnie co jej jest. Na początku nie mówiliśmy jej wszystkiego po to, żeby się nie poddała i podjęła się leczenia. No w końcu skoro lekarze chcą leczyć, to znaczy, że jest co leczyć, czyż nie? Przynajmniej tak nam się wydawało... Później, gdy już w październiku lekarz zdecydował się na radioterapię paliatywną na kręgosłup - p. bólowo - Mama dowiedziała się więcej. Dowiedziała się o przerzucie na kręgosłupie i na żołądku. Dostawała w tym czasie morfinę, miałam wrażenie, że jest jej już wszystko jedno. Nie bardzo się przejęła. Oprócz tego co wiedziała od nas i od lekarzy, sama domyślała się wielu rzeczy. Ale całej prawdy nie poznała nigdy, bo później to już tak szybko poszło, że nawet nie zdążyliśmy z nią porozmawiać...
Czy teraz zrobiłabym inaczej? Na pewno jest mi teraz trudniej, bo nie wiem czego by chciała, jakie są jej ostatnie życzenia? Ale z drugiej strony przez cały czas choroby była spokojniejsza, miała nadzieję, chciało się jej żyć. Obierała cele - pierwszym był mój ślub, później chciała poczekać na pierwszą wspólną Gwiazdkę z nowym zięciem... Ciągle chciała.
Hannas4 - tak na prawdę chyba nie ma aż takiego znaczenia, czy powiesz Mamie wszystko o chorobie, czy tylko część. Ważne, żebyś powiedziała jej wszystko co zawsze chciałaś powiedzieć. Ważne, żebyś codziennie mówiła jak bardzo ją kochasz, żebyś mówiła jak wiele jej zawdzięczasz, jak wiele Cię nauczyła. Ważne, żebyś spędzała z nią każdą chwilę, żeby czuła, że jesteś. Ważne, żebyś zapamiętywała każdy dobry dzień, każde miłe i zabawne zdanie, które mówi. Ważne, żebyś dopilnowała, żeby nie bolało, żeby nie cierpiała, żeby nie musiała się niczym martwić.
Trzymaj się dzielnie i nie pokazuj jej, że się boisz... To jest ważne. |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-29, 22:00 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
Dziś w nocy, 29 10 2013 o 3 w nocy, Mama odeszła... Męczyła się, dusiła, chwytała łapczywie powietrze... ale już się nie męczy.
Brakuje mi jej... |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-27, 23:36 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
Zabraliśmy Mamę do domu w środę, 23.10.2013. Dostała OxyContin 20 mg 2 razy dziennie, PabiDexametazon 2x2tb, Megalię na apetyt 20 ml. Wszystkie leki dostawała zgodnie z zaleceniami, wszystko było w miarę OK. Jadła, piła, trochę bała się spać w nocy, ale odsypiała za dnia. Zresztą na sen podawaliśmy jej Hydroxizunum w syropie, bo w szpitalu też dostawała. Wszystko było OK, aż do soboty. Noc była ciężka, spała od 21 do 1 w nocy, później do 7 już nie spała. O 7 zasnęła na kolejne 2 godziny. Jak się obudziła to zrobiłam jej śniadanie, zjadła sporo, wypiła herbatę, wstała do "ubikacji" (do toalety przy łóżku). Chciała żebym ją trochę obmyła i przebrała jej spodnie od piżamy, bo miała ubrane "grubsze", a dzień zapowiadał się ciepły. Umyłam ją, jeszcze na ubikacji ubrałam spodnie. Wstała, podciągnęła spodnie, ułożyła i usiadła na łóżku. Zapytałam czy ma siłę umyć górę i się przebrać. Powiedziała, że nie, że chce się położyć i dosłownie w sekundę zaczęła mi się przelewać przez ręce. Próbowała położyć głowę na moim ramieniu, gdy wołałam - nie reagowała. Ułożyłam ją na poduszce i wspólnie z mężem i siostrą stwierdziliśmy, że po pierwsze - jest mocno wyczerpana praktyczni nie przespaną nocą, a po drugie - zaczął pewnie działać OxyContin - z powodu zmęczenia z tak dużą siłą. OxyContin tego dnia dostała godzinę później niż powinna. Przez ostatnie dwa dni zdarzało się jej zasypiać zaraz po śniadaniu, więc nie uznaliśmy tego za coś dziwnego... Daliśmy jej pospać spokojnie do 13. O 13 zaczęłam ja wybudzać. Tak jakby reagowała. Lekko otwierała oczy, odpychała mnie lewą ręką, marudziła pod nosem i głośno ziewała. I znów wszyscy stwierdziliśmy, że pewnie ją tak dobił OxyContin i że jak do popołudnia, do godzin mniej więcej w okolicy kolejnej dawki się nie obudzi, to wtedy zaczniemy się martwić. Ok 17 próbowaliśmy znów (w sumie juz po raz 4) ja obudzić - reakcja była taka sama - głośny jęk sprzeciwu i odpychanie ręką. Zmierzyliśmy jej ciśnienie - nie do końca pamiętam, ale chyba pierwszy pomiar była w granicach 100/60. Po jakimś czasie zmierzyliśmy znów - było 80/60, za trzecim razem było 76/46!!! W ruch poszedł telefon, wezwaliśmy (nie bez trudu) pogotowie. Podali jej NaCl + Dexaven. Ciśnienie po kroplówce się podniosło, było znów w granicach 110/60. Powiedzieli, żeby jak kroplówka zejdzie spróbować ją wybudzić, a jeśli się nie obudzi - żeby dzwonić znów. Po kroplówce zaczęliśmy ją wybudzać, podniosłam jej plecy do oklepania wołając cały czas "mamo, obudź się, koniec spania". Mama chwyciła mnie za szyję lewą ręką, zaczęła jakby kontaktować. Nagle zaczęła głośno jęczeć - wręcz krzyczeć, zaczęły się trudności z oddychaniem. Wpadła w taki swój paniczny atak przy którym traciła oddech. Próbowała się podnieść, usiąść. Zauważyliśmy, że pracuje jej tylko lewa noga i lewa ręka. Prawa strona była nieruchoma. Nie mogła też nic powiedzieć. Trzymaliśmy ją w czwórkę: mój mąż ze szwagrem i ja z siostrą. Czwórka dorosłych ludzi nie mogła sobie z nią dać rady, tak mocno próbowała usiąść. Po chwili lekkiego szarpania się z nią i uspokajania padła znów, tak samo nagle jak rano. Wezwaliśmy znów pogotowie, bo mieliśmy wrażenie, że jęczała z bólu. W momencie ataku jasne się dla nas stało, że rano musiała mieć coś na kształt udaru lub wylewu do mózgu - niedowład prawej strony - przerabialiśmy ten temat z babcią całkiem niedawno, jednakże nikt z nas nie był z babcią w momencie udaru. Pogotowie przyjechało szybko, jednak lekarz rozłożył ręce i tylko na naszą prośbę podał lek przeciwbólowy - Poltram 100. Noc przespała spokojnie - tak samo jak cały sobotni dzień.
Dziś od rana ogarnialiśmy tematy podłączania kroplówek, robienia zastrzyków, toalety mamy - dzięki Bogu za teściową pielęgniarkę, która zaraz z rana zadzwoniła do neurologa, który udzielił konsultacji na telefon. Przepisał leki, mama-teściowa przywiozła i podłączyła. Mama dostała Manitol, Poltram na ból, paracetamol na gorączkę - bo od rana ma ponad 38st i glukozę na "obiad". Założyliśmy jej cewnik. Zainstalowaliśmy na łóżku materac przeciwodleżynowy. W czasie wszystkich zabiegów kilkakrotnie poruszyła prawą nogą i ręką - tą, która wczoraj była nieruchoma. Niby dobrze, ale niestety lewa strona straciła na ruchomości - nie chwyta już ręką tam mocno jak wczoraj... Kontakt z nią też jest mniejszy niż wczoraj.... Czuję, że jest źle.
W sobotę w nocy dzwoniliśmy do lekarki z hospicjum domowego, z którą kontaktowaliśmy się w czwartek - zaraz po powrocie Mamy ze szpitala. Z racji dużej ilości pacjentów prosiła, żeby Mamę zarejestrować do niej we wtorek, bo do tego czasu nic nie powinno się dziać, że niby lekarstwa ma, zabezpieczona jest na co najmniej 3 tygodnie. Pani doktor nie była w stanie przyjechać, powiedziała że da radę być w poniedziałek. Że mamy dzwonić, jeśli Mamie się pogorszy.
Nie pogorszyło się, ani też nie polepszyło. Co chwilę sprawdzamy jej ciśnienie, - teraz ma w normie. Mierzymy gorączkę - to mi się trochę nie podoba, bo mimo Paracetamolu 1000mg temperatura nie spadła poniżej 38st. Teraz po mierzeniu wieczornym nawet urosła do 38,9st - dajemy jej znów Paracetamol - neurolog mówił, że można.
Niepokoi mnie również to, że jeszcze wczoraj (w sobotę) rano miała mocno spuchniętą prawą nogę - jak balon. Lekarz to widział w szpitalu, mówił "tak już będzie". A teraz - opuchlizna zniknęła. Przypomnę, że to właśnie w prawej nodze miała zapalenie żyły z zatorem - od poczatku sierpnia była na Clexane 2x0,6. Dopiero teraz w szpitalu lekarz zadecydował, żeby przestać jej podawać. Włączył dopiero przed wypisem, bo D-Dimery poszły mocno w górę. Czy to może mieć jakiś związek?
...byliśmy przygotowani na wszystko, dosłownie na wszystko, ale udar/wylew....tego się nie spodziewaliśmy. Wiem, że i z tym damy radę...jakoś. Musimy tylko ogarnąć temat jedzenia i wypróżniania. Tylko jak??? |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-19, 19:04 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
Madzia70 - nie piszę nic o dawkach, bo nie wiem jakie dostaje. Fenatyl w plastrach miała 25. teraz ma w zastrzykach - chyba taką samą, morfinę lekarz określa jako "niewielką dawkę". Dziś od pielęgniarki udało mi się dowiedzieć, że "zastrzyk an duszności" to jakiś zastrzyk sterydowy. Z lekarzami generalnie rozmawia się ciężko; jeśli już nam się udaje dorwać lekarza prowadzącego Mamę jego odpowiedzi są zdawkowe, wymijające, jakby bał się z nami rozmawiać. Nie mówię, że jest zły, bo wyjaśnił nam jak wszystko będzie wyglądało w domu - że morfina, póki co,, będzie doustna, że wrócimy do plastrów, że musimy wypożyczyć koncentrator tlenu, że jest lepszy niż butla. Sam też załatwia nam miejsce na oddziale paliatywnym z hospicjum domowym. Jest więc w porządku, ale rozmawiać o stanie Mamy z nami nie potrafi. Mówił jedynie, co zapadło mi w pamięć, że musimy się przygotować, że choroba bardzo szybko postępuje, że mogą się pojawiać nowe objawy tylko jakie? Tego nie był w stanie nam powiedzieć... Także pewnie tego co dostawała i ile dowiemy się z dopiero wypisu ze szpitala.
Nigdy sobie nie zdawałam sprawy z tego jak na człowieka może działać morfina. Nawet taka "niewielka dawka". Teraz jest tak, że przychodzę do Mamy do szpitala z obiadem. Jest aktywna, opowiada - głupoty, bo głupoty, ale opowiada, je - dużo je i nagle... zawias. Patrzy w ścianę i w dosłownie sekundzie zaczyna się gorzej czuć, łapie ją "zaduch" i zaczynają boleć plecy. Kładzie się i "odlatuje" w minutę. Śpi niespokojnie i co chwilę się zrywa, próbuje łapać się czegokolwiek co ma pod ręką. Jak ma dobre chwile to próbuje sobie przypomnieć co się działo danego dnia, nie zawsze potrafi. Niestety, w tych dobrych chwilach, ma świadomość swojej "półświadomości". Mówi: nic nie wiem, nic nie pamiętam, już jestem cała głupia.
Generalnie jest taka pocieszna, nie nasza, ale pocieszna... Ale chyba wolę, żeby była "dziwna" i półświadoma, niż żeby ją bolało...
Ba! Nigdy sobie nie zdawałam sprawy jakie spustoszenie i jak szybko może wywołać choroba nowotworowa. Najwyraźniej, albo typ gruczołowy raka jest na tyle agresywny, że w ciągu kilku miesięcy "zepsuł" nam Mamę, albo Mama jest na tyle wrażliwa, że tak szybko postępuje choroba... Były w naszej rodzinie przypadki chorób nowotworowych, płuc zwłaszcza. Ale jakoś każdy miał czas powalczyć, świadomie powalczyć. Choroba ciągnęła się nawet latami. A tu? Minęło lekko ponad dwa miesiące, a lekarze rozkładają ręce. Rozkładali od początku... Nieporozumienie! Zawsze, jak jakiejś głupiej, wydawało mi się, że rak to rak. Dziwiło mnie, że nie ma lekarstwa, że ludzie na raka umierają w "dzisiejszych pięknych czasach". Teraz wiem, że są rodzaje, mutacje, że ten syf rośnie, pożera od środka i nie da się go kontrolować... Nic dziwnego, że nie ma jednego skutecznego leku. Pytanie, które chyba zawsze pozostanie bez odpowiedzi: czy gdyby wcześniej znaleziono u mojej Mamy guza to czy dało by się coś zrobić? I czy w ogóle dało by się wcześniej zdiagnozować? Nigdy się nie dowiem... |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-18, 21:49 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
Nie, Mama nie miała robionego TK głowy. Przynajmniej nic nam na ten temat lekarz nie mówił. W sumie już usłyszeliśmy w szpitalu, że "nic się nie da zrobić", więc może i dlatego nie robią więcej badań...
Stan Mamy jest teraz porównywalny z upojeniem alkoholowym - jest "odważna". Tak przynajmniej zauważył mój mąż i coś w tym racji jest. Całe życie była cicha, wystraszona - teraz nie ma oporu przed ochrzanieniem pielęgniarki, że za wolno przychodzi na "dzwonek". I to trwa dokładnie 3 dni, od czasu, gdy lekarz wprowadził "morfinę na życzenie". Jest teraz głośna, absorbująca, narzekająca....i bardzo męcząca. Nie tylko dla nas, ale i dla pani z którą jest na sali.
Zaczęła dziś narzekać na zawroty głowy przy gwałtownym ruchu, a ja zauważyłam, że strasznie szybko zapomina - zaczyna zdanie, ktoś lub coś jej przerwie myśl i nagle zaczyna kontynuować wypowiedź na całkiem inny temat. Tak jakby wcześniej właśnie o tym mówiła. Jak jej pytam o co chodzi, tylko się irytuje i woła: no przecież mówiłam! |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-18, 11:35 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
Mama jest już drugi tydzień w szpitalu.
Trzymają ją tak długo, bo po re-diagnostyce okazało się, że bardzo mocno pogorszył się stan kręgosłupa, powiększył się przerzut. Lekarz zdecydował, że trzeba zrobić naświetlanie, bo inaczej grozi jej złamanie kręgosłupa. Miało być 5 razy, codziennie przez tydzień. W końcu zrobili raz... Ponoć mocniejszą "dawkę".
Mama cały czas dostaje kroplówki (2 razy dziennie) - nie wiem jakie, podobno coś na wzmocnienie kręgosłupa właśnie - i dostaje zastrzyki na duszności. Jak się okazało te zastrzyki to najprawdopodobniej morfina. Na początku dawali jej dwa razy dziennie, teraz od środy ma "na zawołanie". Od środy też praktycznie nie poznaję własnej Mamy. Mam wrażenie, że nie wie co się dzieje, nie wie która godzina, mówi nam o czymś, opowiada - za chwilę zapomina i mówi znów. Do tego jest bardzo nerwowa - moja Mama całe życie była oazą spokoju, a teraz: kłóci się z pielęgniarkami, na nas się denerwuje o byle głupotę, czuje się olewana, bo lekarze do niej nie zaglądają. Denerwuje się i nakręca - i od razu skacze jej ciśnienie. Mama jest "niskociśnieniowcem", a teraz miewa ciśnienie rzędu 190/100. I to wszystko zmieniło się tak nagle... W środę było wszystko normalnie, była trochę słaba, dużo spała. A w czwartek rano zaczęło być "dziwnie". Czy to przez morfinę? Przez to, że ma większą dawkę? Tzn. więcej razy na dobę? Bo w sumie teraz woła co 3-4 godziny o zastrzyk. Równocześnie z morfiną lekarz zalecił stosowanie plastrów cały czas.
Na początku chcieliśmy Mamę jak najszybciej zabrać do domu, praktycznie wszystko już mamy gotowe... Ale teraz jakoś coraz trudniej mi jest sobie to wszystko wyobrazić. Boję się, że nie damy rady, że zabraknie nam cierpliwości. Na szczęście do opieki nad Mamą jest nas aż szóstka. Musimy się sprężyć! |
Temat: Rak płuca-najlepszy ośrodek? |
cadevra
Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 5389
|
Dział: Centra Onkologii, szpitale, leczenie Wysłany: 2013-10-08, 12:13 Temat: Rak płuca-najlepszy ośrodek? |
Polecam http://www.szpitalbystra.pl/. Na O. Pulmonologicznym z pododdziałem Chemioterapii jest Dr Adam Pawlak - ordynator. Ciepły, serdeczny i przede wszystkim zna się na rzeczy. |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-07, 20:22 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
ela1 - myślę, że nie do końca o to mi chodziło. Właściwie w ogóle nie o to mi chodziło. Jeszcze nie pora, nie ten czas. My dopiero zaczynamy walkę. Zaczynamy zmaganie się z chorobą. To przecież dopiero drugi miesiąc od diagnozy. To nie może dziać się aż tak szybko...
Chodziło mi bardziej o wskazówki na co musimy zwrócić szczególną uwagę w czasie opieki domowej nad chorą Mamą? Koncentrator załatwimy przy wypisie z oddziału, podobno tak się da. Moja teściowa jest pielęgniarką, więc coś się zorganizuje, jakby trzeba było w domu zrobić zastrzyk czy podłączyć kroplówkę. Toaleta-krzesło zamówiona na Allegro. Co jeszcze powinniśmy przygotować? Bo nie chcę obudzić się z ręką w nocniku, że Mamę wypiszą ze szpitala, a w domu czegoś zabraknie... |
Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
cadevra
Odpowiedzi: 69
Wyświetleń: 26914
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-10-07, 08:10 Temat: Rak gruczołowy płuca lewego z rozsiewem do wątroby |
Pojechaliśmy w piątek z Mamą na badania. Miała robione USG jamy brzusznej i TK. Nie mamy jeszcze pełnych wyników, bo lekarz zdecydował się zostawić Mamę na oddziale ze względu na zły stan ogólny i złe wyniki morfologii - miała anemię i bardzo wysoki poziom kreatyniny. Niestety, po krótkiej rozmowie z onkologiem, jest już dla nas jasne skąd ból żołądka, ciągłe odbijanie się, brak apetytu (oprócz skutków chemioterapii). No i niestety okazało się, że chemia nie skuteczna... Mamie guzy na wątrobie powiększyły się dwukrotnie (trochę ponad miesiąc temu największy miał 25 mm, a teraz ma 55 mm), na płucach pojawił się nowy guz, przerzuty przeszły na żołądek - stąd ból. I pojawił się płyn w płucach. Lekarz powiedział, że może będzie trzeba go ściągać. Mówił też, że oczywiście kolejny cykl chemii nie wchodzi w grę, bo Mama bardzo źle zareagowała na II, a poza tym guz nie reaguje na leczenie, więc nawet mu nie wolno podać kolejnego cyklu. Zostaje nam jedynie oddział paliatywny. Lekarz powiedział, że w poniedziałek będzie dzwonił do ordynatora ww. oddziału w naszym mieście... Tyle wiemy póki co... Czekamy na pełne wyniki badań, chociaż ja już chyba wolę nie wiedzieć...
W sobotę jej stan bardzo się poprawił. Normalnie jadła, spacerowała. Była chętna do rozmowy. Wydawało się, że już jest OK i że w poniedziałek zabierzemy ją do domu. Że potrzebne było tylko "naładowanie akumulatora" kroplówką...
W nocy z soboty na niedzielę Mama zaczęła bardzo ciężko oddychać. Miała problem z wypróżnieniem i mówi, że to ją zmęczyło. Później już nie mogła złapać tchu. Pielęgniarki podłączyły jej tlen. Trochę jej lepiej, ale w dalszym ciągu każdy ruch powoduje, że brakuje jej oddechu. Bardzo szybko się męczy.
Przerażające jest to, jak dosłownie z dnia na dzień jest coraz gorzej. Próbuję szukać informacji, co dalej, czego możemy się spodziewać, jak się przygotować?
Wiem, że jeśli w ogóle pozwolą nam Mamę zabrać do domu, to na pewno potrzebna nam będzie butla z tlenem, opieka pielęgniarki, opieka hospicjum domowego... Czy coś jeszcze? Czego w ogóle możemy się spodziewać i...kiedy? To wszystko dzieję się tak szybko... Jeszcze tydzień temu było wszystko w miarę OK, a teraz... leży biedna pod tlenem łapiąc każdy oddech. A ja zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek, że to jeszcze "nic". Nie tak dawno patrzyliśmy jak odchodzi nasza babcia. Zmarła dwa lata temu na zapalenie płuc. Bardzo się męczyła już na końcu, nie mogła oddychać. Teraz, gdy patrzę na Mamę wraca do mnie tamten obraz i po prostu się boję...
Do tego wszystkiego dochodzi kwestia tego, że Mama o swojej chorobie wie trochę. Tyle, że jest i że trzeba się leczyć. A teraz powiedzieć co? "Mamo, miałaś jednego guza, teraz jest ich pełno"? Jak wyjaśnić, dlaczego lekarze już nie chcą leczyć? Chyba w tym momencie to jest dla nas najważniejszy problem... Jak rozmawiać z Mamą o chorobie. Widzę w jej oczach strach, bo wielu rzeczy się domyśla...
Chyba zaczyna mi brakować sił... |
|
|