1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Boję się... Mamo... |
bombelek
Odpowiedzi: 11
Wyświetleń: 8962
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-09-07, 21:32 Temat: Boję się... Mamo... |
Pozałatwiałam dziś wszystko. Sprawy urzędowe, pogrzeb, ubrania, telefony do rodziny i znajomych, kwiaty itp.
Ale nie płaczę... i płakać nie mogę. Jest dobrze, jakby nigdy nic takiego się nie wydarzyło. I wkurzam się sama na siebie, że mamy nie ma a ja nic, tylko uśmiecham się i nie płaczę. |
Temat: Boję się... Mamo... |
bombelek
Odpowiedzi: 11
Wyświetleń: 8962
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-09-06, 22:33 Temat: Boję się... Mamo... |
Właśnie wróciłam ze szpitala.
Krew jej dziś w ogóle nie krzepła, założyli jej wkłucie centralne udowe. 5 godzin uciskałam, bo ciągle się krew z niego sączyła. Po tych 5 godzinach przyszedł lekarz i powiedział, że poda płytki krwi. Ucieszyłam się, bo jakiś czas temu po płytkach krwi poczuła się lepiej. o 20:30 podłączyli kroplówkę. 2 minuty później mamę ogarnął wielki niepokój i duszności. Zaczęła się reanimacja, podłączyli do respiratora, przenieśli do izolatki, mama miała udar, drugi raz się zatrzymała i nas przeprosili, że nic więcej zrobić nie mogli...
2 miesiące w szpitalach. 2 dni od ostatecznej diagnozy.
Mamusia.. powiedziała dziś, że jestem najwspanialszym skarbeńkiem na świecie.
A teraz nie wiem co dalej będzie, co będzie? |
Temat: Boję się... Mamo... |
bombelek
Odpowiedzi: 11
Wyświetleń: 8962
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-09-05, 22:46 Temat: Boję się... Mamo... |
Moja mama umiera.. a mi tak mocno serce pęka na myśl o tym.
Normalnie poszłabym do niej po słowa otuchy, ale teraz to ja słyszę od niej "boję się, pomóż" i nie wiem co robić.
Pod koniec czerwca mama miała udar. Myśleliśmy wtedy, że świat nam się zawalił. Mama zaczęła mieć duże problemy ze wzrokiem. Po 3 tygodniach wróciła do domu. Było już dobrze. Dwa tygodnie później zaczęły się problemy z oddychaniem: duszności i lekki kaszel. Po nieprzespanej nocy pojechaliśmy do szpitala. Został wykonany rtg klp i tomografia pod kątem zatoru płucnego. Okazało się, że to zapalenie płuc. Po 1,5 tygodnia pojawił się płyn w osierdziu i mama znalazła się na oiok-u. Lekarze podejrzewali nowotwór, ale po badaniach krwi wykluczyli raka płuc. Kilka dni później płyn pojawił się w opłucnej. Tomografia z kontrastem klp i jb nic nie wykazała, żadnych zmian oprócz tych zapaleniowych. Mamie podano nowe antybiotyki i sterydy. Wracała do żywych, stan poprawiał się z dnia na dzień, ale płyn w opłucnej dalej się zbierał. Lekarze wyleczyli zapalenie płuc i mamę przeniesiono do innego szpitala do dalszej diagnostyki. To było w miniony poniedziałek.
Zrobili mamie bronchoskopię... i wczoraj mój świat runął.
Gruczolakorak w płucach, oskrzelach, węzłach chłonnych. Lekarz (niestety z tych nieczułych, chamskich, wrednych) powiedział, że może nie przeżyć tego weekendu.
Po tej diagnozie zaczęli faszerować mamę morfiną, lekarz stwierdził, że tak nakazuje etyka lekarska.
Do czasu ostatecznej diagnozy mama nigdy nie brała morfiny, nic ją nie bolało, chyba lekarz chce mieć po prostu spokój.. a to jest podwójnie bolesne, bo mama bardzo źle zareagowała na morfinę. Cały czas śpi, nie wstaje, nie chce jeść, pić. Mama jeszcze jest ale jakby życie z niej już uszło. Błagania lekarza o zmniejszenie dawki nic nie dają, nie i koniec. Nawet nie mogę się z mamą pożegnać.
Patrzę na nią jak śpi, głaskam po rękach i głowie. Czasem się budzi i się uśmiechnie, a ja cały czas się boję, że to ostatni raz.. że nawet nie jest świadoma tego, że umiera.
Boję się, że coraz mniej dni nam zostało razem, że tato sobie bez mamy nie poradzi, że świat nie stanie w miejscu gdy to się stanie, że zostaniemy sami z tym bólem. |
|
|